Odcinek specjalny

Ten miesiąc nie jest dla mnie zbyt dobry. Królewna zadbała by poprzedni tydzień był jednym z gorszych w moim życiu. Codziennie wstawałam roztrzęsiona, słysząc dzwoniący telefon, jak na zawołanie trzęsły mi się ręce i łopotało serce. Na szczęście jest już dobrze, ale wciąż dochodzę do siebie.

Ale dziś nie o tym…

Mam psa, tak w zasadzie to moi rodzice mają psa, a tak w zasadzie to bardziej dziecko. Od kiedy pamiętam, zawsze mieliśmy jakiegoś psiaka. Jednak zauważam, że od kiedy się wyprowadziłyśmy z Królewną, to coraz bardziej rozpieszczają te nasze zwierzaki.

Od jakiś 2, może 3 lat mamy Papiego, nazywanego przez niektórych Pampim lub Papusiem. Ja go najczęściej nazywam Szczęściem Moim. Rozumiecie, to jeden z tych psów, który zawsze czeka na Ciebie pod bramą, mimo że nawet jeszcze Cię nie widzi. Uwielbia dzieci i strzeże całą ulicę przed obcymi. Dosłownie wiesz do kogo ktoś przychodzi, bo zależnie od tego, do którego domu ktoś się wybiera to ustawia się w innym miejscu.

Papi jest psem z charakterem. To on decyduje w co i kiedy się bawimy. Aport? Tylko jak za pierwszym razem sam pognasz po piłkę, którą rzuciłeś. Smycz, czy szelki? Jasne, założyć jeszcze jakoś da, ale o spacerze nie ma mowy.

Grill? Oczywiście, pod warunkiem, że będzie zaproszonym gościem i dasz mu spróbować wszystkiego po trochu. Inaczej będzie parzył na Ciebie tymi swoimi wielkimi brązowymi oczętami, aż w końcu i tak mu dasz, no bo nie da się inaczej.

Ma już swoje rytuały. Rano zawsze musi potowarzyszyć tacie, gdy ten pije kawę, w sensie pcha mu się mu na kolana i chce by go głaskać. A ten jegomość nie jest lekkim pieskiem. Waży jakieś 13 kg. Ale zachowuje się wciąż jak szczeniak.

Nic więc dziwnego, że wciąż traktowany jest jak dziecko 😉

 

Dodaj komentarz